Co babie do pędzla?

Czy sztuka ma płeć? Czy przez wieki obecność kobiet w świecie artystycznym była realna, czy jedynie iluzoryczna? A może była… obecna i jednocześnie nieobecna? Na te pytania z niezwykłą wrażliwością i historyczną dociekliwością odpowiada wystawa „Co babie do pędzla?”Muzeum Narodowym w Lublinie.

To pierwsza tak szeroko zakrojona próba „odpomniania” polskich artystek działających od końca XVIII wieku aż po pierwsze dekady XX wieku. Tytuł ekspozycji – zaczerpnięty z ironicznej uwagi malarza Kazimierza Sichulskiego: „Nie cierpię malujących bab! Co babie do pędzla?” – staje się tu punktem wyjścia do polemiki z patriarchalnym sposobem myślenia o sztuce i kobietach.

Obecne, ale niewidzialne

Katarzyna Mieczkowska i Bożena Kasperowicz – autorki tekstów wprowadzających do wystawy – przypominają, że kobiety w sztuce były zawsze, ale zepchnięte na margines. Przez wieki pełniły rolę muz, obiektów przedstawień, ikon religijnych. Ich własna twórczość bywała deprecjonowana, uznawana za mniej istotną lub zupełnie pomijaną w dyskursie akademickim i muzealnym. Dopiero zmiany społeczne końca XIX wieku oraz walka sufrażystek i emancypantek otworzyły kobietom drogę do wykształcenia artystycznego – choć i wtedy ich status nadal był gorszy niż mężczyzn.

Kobiety z pędzlem – opowieści nieopowiedziane

Wystawa obejmuje okres od 1850 do 1950 roku i prezentuje ponad 200 dzieł malarek, rzeźbiarek, graficzek i projektantek – zarówno tych już dziś znanych, jak i zupełnie zapomnianych. Mamy tu prace takich artystek jak m.in. Zofia Stryjeńska, Olga Boznańska, Mela Muter, Maria Dulębianka, Otolia Kraszewska, Aniela Pająkówna, czy Anna Bilińska, ale także wielu kobiet, które do tej pory nie miały szansy zaistnieć w szerokim obiegu kultury.

Kuratorską pieczę nad ekspozycją sprawuje Bożena Kasperowicz, która nie tylko wydobywa z niepamięci twórczość kobiet, lecz także nadaje jej nowe konteksty: społeczne, historyczne, emocjonalne. Jak pisze Kasperowicz – wystawa jest próbą „wydobycia na światło dzienne kobiet niezwykłych, często zapomnianych”.

Kobieca twórczość jako opór i samookreślenie

Z dzisiejszej perspektywy może trudno uwierzyć, że jeszcze sto lat temu kobiety musiały walczyć o prawo do bycia artystką – nie tylko z systemem edukacji, ale także z mentalnością społeczeństwa. Ich sztuka nie była „neutralna estetycznie” – była aktem emancypacji, głosem w walce o podmiotowość, często też ucieczką od przypisanych ról społecznych. To twórczość z ogromnym ładunkiem emocji i determinacji.

Wystawa pokazuje też, jak ogromny wpływ na kobiece kariery artystyczne miały warunki historyczne – powstania, wojny, migracje. Część artystek działała na emigracji – w Paryżu, Wiedniu, Monachium. Inne przerywały pracę twórczą z powodu małżeństwa, dzieci, biedy czy braku wsparcia instytucjonalnego.

Symboliczny (i realny) powrót kobiet do muzeum

Ekspozycja została podzielona na dwie główne części. Pierwsza obejmuje okres od przełomu XVIII i XIX wieku do 1918 roku, druga – lata międzywojenne aż do dekady po II wojnie światowej. W każdej z nich przywrócone zostają nie tylko nazwiska, ale też konkretne dzieła, historie, emocje i osobowości twórczyń. Narracja nie ogranicza się do estetyki – to opowieść o drodze, walce, czasem bólu, ale i zachwycie tworzenia.

Jak podkreślają kuratorki, mamy dziś obowiązek spojrzeć na historię sztuki z nowej perspektywy. Nie chodzi tylko o „dodanie” kobiet do kanonu, ale o jego przedefiniowanie. Wystawa „Co babie do pędzla?” to nie tylko ekspozycja – to manifest o potrzebie nowego języka opowieści o sztuce.


Wystawę można oglądać w Muzeum Narodowym w Lublinie do 5 października 2025.
Polecam każdemu, kto chce zrozumieć, jak bardzo opowieść o polskiej kulturze była do tej pory niepełna – i jak piękna staje się, gdy wreszcie wybrzmią w niej kobiece głosy.

Leave a Reply

pl_PLPolski