W nas jest Raj, Piekło –
I do obu – szlaki.

„Natura, zawsze była w zasadzie pretekstem do przedstawiania wszystkich moich emocji, wewnętrznych walk, przeżyć, niepewności, przemyśleń, spostrzeżeń. Kwiat od wieków jest i był symbolem nie tylko uczuć, to rzadko występował sam – zazwyczaj w towarzystwie innych kwiatów, zwierząt a najczęściej jako drobny element czy tło do „ważniejszych” i „poważniejszych” przedstawień. A kwiat jest jak człowiek, którego by sportretować, nie wystarczy oddać wiernie, trzeba jeszcze ukazać jego charakter, drzemiące w nim emocje, bogactwo koloru, symboliczny ciężar.(…) By więc nie powielać schematów i nie korzystać z gotowych, uznanych symboli, postanowiłam na podstawie obserwacji roślin, na podstawie wiedzy o nich, o ich właściwościach, upodobaniach, cechach charakterystycznych, budowie, wyglądzie – wielkości rośliny, kolorów kwiatów- stworzyć własną wersję roślinnej symboliki. Jedynym wyjątkiem w moim zbiorze jest koniczyna łąkowa (Trifolium pratense L.). Roślina ta od wieków stanowiła symbol triady w różnych religiach, a później także i Trójcy Świętej. Według przekazów, św. Patryk tłumaczył trójdzielność w jedności Irom, posługując się liśćmi koniczyny. To, można rzec, jest moim jedynym łącznikiem z tradycją.

W nas jest Raj, Piekło –
I do obu – szlaki.

Hodujemy grzechy, sami. Albo raczej uprawiamy je w ogrodach życia, niczym piękne rośliny o okazałych kwiatach.

Dbamy o nie, karmimy, pielęgnujemy, napawając się ich pięknem, dziwimy się, gdy ktoś powie nam, że to, co robimy to grzech- przecież to takie fajne, smaczne, miłe, dobre, piękne, przyjemne jest.

Czy dobre? Z pewnością nie, to złudzenie. Czy piękne?

A jak inaczej skusiło by nas gdyby nie były piękne? Od zawsze człowiek stawiał znak równości między dobrem a pięknem. Nie chwycimy się w ogrodzie za oset, ale za lilię. Nie skłonimy się nad pokrzywą, a nad różą.

Polne kwiaty, deptane po drodze; małe nie rzucające się w oczy roślinki. W naszym ogrodzie traktowane są jak chwasty. Gdzież im do wspaniałych piwonii, wonnych lilii, czy dostojnych ostróżek. Któż obsadzi sobie ogród podbiałem?

Grzechy Główne, „grzechy te nazywają się głównymi, dlatego, iż są głową wielu innych, które z nich pochodzą jako gałęzie od pnia, jako strumienie od źródła.” [Jacek Kaczmarski]

Pycha – Magdalena Miernik

Skład grzechów głównych zmieniał się na przestrzeni wieków. Obecna wersja została zaproponowana przez Grzegorza Wielkiego i odnosi się do magicznej liczby siedem (jak siedem plemion Izraela, siedem sakramentów czy siedem darów Ducha Świętego).
Zmieniała się również ich kolejność, odzwierciedlając znaczenie, jakie przypisywano grzechom w kolejnych wiekach. Długo posługiwano się następującą kolejnością- pycha, chciwość, nieczystość, zazdrość, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, gniew oraz lenistwo. Z kolei nowy katechizm wymienia: zazdrość i gniew przed nieczystością i nieumiarkowaniem w jedzeniu i piciu.

{…) Niezależnie od kultury, epoki i panującego w niej systemu filozoficznego i etycznego, Cnota uważana zawsze była za najwyższe dobro. Oczywiście z powyższych względów, zmieniała się lista oraz liczba Cnót, budujących aktualnie obowiązujący ideał moralny. Postanowiłam się oprzeć na pozostałe – cnoty zwane teologalnymi – to wiara, nadzieja i miłość.

Męstwo – Magdalena Miernik

Cnoty kardynalne, podobnie jak i Grzechy są uznawane za skłonność woli. Cnoty główne, są natomiast objawem działania łaski.

Zazdrość – Magdalena Miernik

Na początku była biologia.

Typowa dziecięca fascynacja przyrodą szybko nabrała poważnego charakteru. Zaczęło się od pierwszego małego mikroskopu i podziwiania ogromnego świata zamkniętego w kropli wody z ulicznej kałuży, czy odkrywania niezwykłych struktur w odrobinie własnej krwi. Potem przyszedł czas na „doniosłe” eksperymenty na roślinach i zwierzętach; stąd był tylko krok do decyzji o nauce w klasie o profilu biologiczno-chemicznym w liceum ogólnokształcącym. No i wreszcie studia na wydziale biologii. Przez cały ten czas miałam jednak pewien niedosyt. Ciągle czegoś w tej mojej układance brakowało. Poczucie, że to, co jest obok- przyroda- jest tym, co ja, przestało mi wystarczać. Zapragnęłam sama nadawać kształt naturze. Zapragnęłam poszukać jej ducha, oddać go w możliwie najpełniejszy sposób. Powoli do głosu dochodziła druga część mnie; ta bardziej zmysłowa niż umysłowa, bardziej emocjonalna niż racjonalna, ekspresyjna niż percepcyjna. Tak zaczęła się moja „przygoda” ze sztuką.

[Magdalena Miernik]


Leave a Reply